sobota, 17 listopada 2012

Bombki...banieczki...święta ;)

     Dzisiaj typowo marketingowo :))...dostaliśmy już do naszego sklepu ozdoby choinkowe...przede wszystkim szklane bombki...wszystkie przepiękne...ręcznie malowane....prawdziwe cuda...i nie mogłam się powstrzymać,żeby ich Wam tutaj nie pokazać...przynajmniej części z nich ;) a nuż komuś się spodobają i zaglądnie do sklepiku :) Niestety zdjęcia nie oddają ich piękna ani w połowie...no cóż...zdjęcia robiłam ja...fotograf średniej marki...a i aparat nie jest z najwyższej półki :( za co z góry przepraszam!















No i wreszcie moje ulubione :) Wielkie (16 cm średnicy) z pięknymi malunkami :)






 A w sklepie internetowym będą od poniedziałku :) bo trochę czasu mi zajmie zanim je ogarnę :)
Pozdrawiam Was ciepło :)

wtorek, 13 listopada 2012

Hiacynty....i inne na parapecie :)

     Dzisiaj mały fotoreportaż i kilka wskazówek jak sadzić cebulki hiacyntów w doniczkach w domu...czyli tzw. pędzenie hiacyntów... żeby nam pięknie zakwitły na parapecie jeszcze w zimie...pod koniec bo pod koniec,ale jednak jeszcze w zimie :))) A oprócz hiacyntów zaplątały mi się tu jeszcze szafirki :) W sumie wszystko jest proste...potrzebujemy tylko ziemi, doniczek,cebulek, czegoś do przykrycia doniczek...i odrobiny wody :)
 Hiacynty sadzimy niezbyt głęboko....tak,żeby ponad ziemię wystawała ok. 1/4 cebulki...szafirki trzeba przykryć ziemią w całości,ale też wkładamy je niezbyt głęboko...jakieś 0,5 cm pod powierzchnią ziemi...
 Potem już tylko podlewamy,niezbyt dużą ilością wody...i odkładamy do ciemnego i zimnego miejsca...np. piwnicy...jeśli ciemną piwnicą nie dysponujemy to trzeba przykryć doniczki,dajmy na to inną doniczką...ja używam w tym celu ciemnych plastikowych doniczek, żeby ograniczyć dostęp światła do cebulek...dzięki temu mamy niemal 100% gwarancji,że kwiaty pięknie nam zakwitną, a nie tylko wypuszczą liście ....no i teraz co jakieś 2 tygodnie trzeba zaglądać do naszych cebulek czy nie pleśnieją i czy wypuszczają listki :) Hiacynty można wyjąć na parapet kiedy wypuszczą już dobrze widoczną "szyszkę" :) a szafirki...jak listki będą już sporej wielkości :) zatem powodzenia życzę w pędzeniu..:)) kwiatków oczywiście ;))



No i muszę zaznaczyć, bo właśnie to sobie uświadomiłam,że stoliczek i moją ulubioną kremowo-złotą osłoneczkę kupiłam już jakiś czas temu u Kasi z  http://galeriawpodworcu.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam i miłego popołudnia Wam życzę :)

sobota, 10 listopada 2012

Lubczykowo...ziołowo....

     
     Dzisiaj kolejne ziółko w kolejce,tak się złożyło,że ta pora roku już mało ogrodowa jest...zimno...deszczowo i ponuro jest zatem to najlepszy czas,żeby jeszcze pozgłębiać ziołowe i domowe roślinki :) ...tym razem lubczyk ogrodowy....czyli ziele miłości :) gdyż od wieków używany jest jako składnik napojów miłosnych... jest to roślina wieloletnia należąca do rodziny selerowatych o bardzo specyficznym zapachu...maggi...osiąga wysokość od 50 do 150 cm....ma ciemno-zielone liście oraz żółtawe kwiatki...lubczyk toleruje większość gleb, z wyjątkiem ciężkich i gliniastych...najlepsze ph gleby to 5.0 do 7.6...najlepiej nawozić od czasu do czasu nawozem naturalnym....lubczyk najlepiej czuje się w słońcu...ale będzie nam rósł także w półcieniu.Wykorzystuje się zarówno korzeń jak i liście lubczyku...liście wykorzystywane są jako przyprawa do potraw, szczególnie do zup...korzeń jest niezwykle sławnym ludowym lekarstwem...gdyż ma właściwości moczopędne dlatego polecany jest przy chorobach przebiegających ze zmniejszeniem wydalania...wywar z korzenia używany jest w przypadku nieżytu dróg moczowych i niestrawności....a także łagodzi bóle menstruacyjne...co ciekawsze stosowany był również jako lek zwiększający pobudliwość seksualną...a do tej pory stosowany jest w leczeniu bólów żołądka, problemów z pęcherzem i nerkami, reumatyzmu, skazy moczanowej oraz migrenowych bólów głowy....surowiec zbiera się w drugim i trzecim roku po zasadzeniu...trzeba go oczyścić pokroić na mniejsze kawałki i wysuszyć w temperaturze ok 35 stopni...
     W kuchni lubczyk ma mnóstwo zastosowań...oczywiście najbardziej popularny jest jako przyprawa do zup...ale można tez nim przyprawiać duszone mięsa, smażone warzywa, placki ziemniaczane, kurczaka...a także owoce morza...można też natrzeć liśćmi lubczyku miskę w której będziemy podawać sałatę, gdyż wtedy sałata nabierze selerowego, świeżego aromatu i smaku...jeśli do potrawy dodajemy liście lubczyku należy je zawsze dokładnie i drobno pokroić, gdyż są raczej twarde...to samo tyczy się łodyg...twardych i włóknistych...łodygi po sparzeniu wrzątkiem stają się miększe i można je wtedy jeść jak łodygi selera....sparzone można tez kandyzować i używać do dekoracji deserów...nasiona dodawane są do chlebów,ciast, krakersów...itp :)
    To tyle w tym temacie na dzisiaj...życzę Wam udanych parapetowych ogródków ziołowych :) Miłego jesiennego popołudnia :)

piątek, 2 listopada 2012

Moje ulubione...kolekcja domowa :)

     Dzisiaj tak króciutko....zdjęciowo...moje ulubione...orchidee wszelkiej maści...te akurat to moja domowa menażeria...akurat różowe storczyki postanowiły mnie uraczyć kwiatami pod koniec jesieni...i tak jakoś ożywiły mieszkanie i mnie uweseliły :)) Miłego dnia Wam życzę i ciepło pozdrawiam :)
 










czwartek, 1 listopada 2012

Ziółkowo...szałwia lekarska

    Szałwia lekarska...oczywiście z basenu Morza Śródziemnego :) Jednak tam gdzie trochę zimniej też dobrze się czuje gdyż jest rośliną odporną na zimno. Szałwia jest posiadaczką srebrzystych liści i pięknych kwiatów, dzięki czemu wnosi do ogrodu ciekawy akcent...jest to bylina silnie rozgałęziona, dorastająca do 70 cm wysokości...dość intensywnie pachnąca...kamforą :)
    Szałwię można hodować w ogrodzie,ale także w pojemnikach. Zimą najlepiej jest umieścić ją w przewiewnym i osłonietym od mrozu pomieszczeniu...i poza tym nie trzeba się wcale starać,żeby korzystać z jej dobrodziejstw...taka jest niewymagająca :)

     Szałwia lekarska....jak sama nazwa wskazuje jest rośliną leczniczą...stosowana już przez starożytnych Greków i Rzymian jako lekarstwo na ukąszenie węża, problemy ze wzrokiem czy utratę pamięci...w średniowieczu stosowano ja jako lek na przeziębienie, padaczkę, gorączkę, choroby wątroby i zaparcia...a Arabowie uważali,że przedłuża życie...no MAGIA normalnie :) Główne związki czynne to olejki eteryczne : tujon, cyneol, kamfora i pimen.



    Jednak szałwia wciąż jest popularna jako roślina lecznicza...szczególnym powodzeniem cieszą się suszone liście, najczęściej używane jako herbata, czy napar...działa antyseptycznie, przeciwzapalnie, przeciwgrzybiczo...przeciwcukrzycowo,gdyż obniża poziom cukru we krwi...pobudza wydzielanie soku żołądkowego, łagodzi bóle żołądka i wzdęcia...wspomaga perystaltykę jelit, pomaga w zaburzeniach wątroby...a nawet redukuje nadmierne pocenie...
   Należy jednak pamiętać,że co za dużo to niezdrowo!! Wszystkie zioła należy stosować z umiarem, ale szczególną ostrożność trzeba zachować właśnie przy używaniu szałwii, gdyż przyjmowana przez dłuższy okres czasu może powodować nudności, wymioty, uczucie otępienia...jest także niewskazana dla kobiet w ciąży-gdyż zalicza się ją do ziół poronnych,a także dla kobiet karmiących-gdyż zmniejsza laktację.
Szałwia to również ziółko magiczne...nie tylko w lecznictwie...ma działanie oczyszczające, ochronne, niszczy negatywne energie, chroni przed złem, pobudza mądrość, przyciąga pieniądze, chroni przed popełnianiem błędów, strzeże przed pokusami, pozwala zachować rozwagę w działaniach i uczuciach, chroni przed złem i czarną magią...stosowana jako kadzidło do okadzania przestrzeni wokół nas, domu, a nawet nas samych...i to po dziś dzień :) Słowem lek na całe zło tego świata :)
A tak wygląda kadzidło szałwiowe...

Zatem nie pozostaje nam nic innego,jak kupować...siać i sadzić!Powodzenia :)