wtorek, 30 października 2012

Trawnik...czy zakładać jesienią?

   
     Dzisiaj o zakładaniu trawnika jesienią...wiem,wiem....trochę późno,bo za oknami już śnieg i zima prawie...ale zbierałam się z tym tematem już od września i jakoś zawsze mi umykał...no to piszę teraz, bo a nuż komuś się przyda na przyszły rok...a jak nie napiszę teraz to może następnej jesieni znowu zapomnę, a tak to już będzie na zaś :)) No bo wszystkim to się wydaje,że trawnik można założyć tylko wiosną...faktycznie kwiecień, maj to bardzo dobry czas na takie przedsięwzięcie,ale mało kto wie,że późne lato i wczesna jesień to także świetny czas na posianie trawy.
     Jest kilka niezaprzeczalnych powodów,ze naprawdę warto...przede wszystkim umiarkowana temperatura powietrza...nie ma już letnich upałów,a jednak jest jeszcze naprawdę ciepło,dodatkowo dobowe wahania temperatury bardzo dobrze wpływają na rozwój traw w pierwszych fazach wegetacji...następnym plusem jest ciepło zmagazynowane w glebie, gdyż pod koniec lata wierzchnie warstwy gleby są mocno nagrzane i ciepło to jesienią jest stopniowo uwalniane zapewniając optymalną temperaturę podłoża dla rozwoju traw.Jest to niezwykle korzystne dla kiełkowania,wzrostu, rozkrzewiania i ukorzeniania się naszego trawnika. Również większa ilość opadów jesienią a także występowanie porannej rosy sprzyja rozwojowi trawy a nie wymaga dużego dodatkowego nawadniania....także czas jesienny daje możliwość rozkrzewienia się naszego trawnika, a gęsta trawa to bardzo dobre zabezpieczenie przed rozwojem chwastów, których wysyp następuje wczesną wiosną...również ukorzenienie się trawy jesienią gwarantuje szybszy start wegetacji wiosną...a co za tym idzie trawnik jest dużo wcześniej użyteczny dla nas :) a efektem najbardziej pożądanym jesiennego zakładania trawnika jest chyba to,że wiosną jest on dużo bardziej odporny na upały i suszę, choroby oraz inne niekorzystne czynniki...zatem pozostaje tylko przekopać i zagrabić miejsce gdzie chcemy mieć trawniczek...posiać trawę, udeptać, podlać... i tyle :))) Tyle,że to już w przyszłym roku :) Pozdrawiam i miłego dnia Wam życzę :)

sobota, 20 października 2012

Rośliny domowe - jesienno...zimowo....


     
Jakoś tak ciągle przychodzi mi do głowy co by tu można z kwiatkami zrobić w tym okresie...więc dzisiaj trochę o roślinkach pokojowych...jak je utrzymać w trakcie zimnych i ponurych dni i jak zapewnić sobie troszkę koloru w mieszkaniu :)


LISTOPAD
  • kupcie rośliny kwitnące zimą, aby rozweselić coraz krótsze i ciemne jesienne dni :)
  • teraz jest najlepszy czas,aby zacząć pędzić w ciemnym miejscu cebulki hiacyntów,aby zakwitły nam w doniczkach pod koniec zimy....a może nawet wcześniej
  • kaktusy odstawcie w jasne i chłodne miejsce (ok.10 stopni C)
  • sprawdźcie,czy nie zagnieździły się w Waszych roślinkach szkodniki
  • w ciągu dnia nie zasłaniajcie zasłon,aby zapewnić kwiatom maksimum światła dziennego

GRUDZIEŃ

  • nadal jest czas na poszukiwanie roślin, które wniosą do mieszkania trochę żywych kolorów ( np. gwiazda betlejemska )
  • kaktus bożonarodzeniowy ( tzw. grudzień) przestawcie do jasnego i ciepłego miejsca i tam pozostawcie, gdyż dzięki temu utrzyma on swoje pąki; często go spryskujcie ale mało podlewajcie
  • pomieszczenie, w którym zimują kaktusy trzeba często wietrzyć, jednak uważajcie na zimne przeciągi,a roślinki podlewajcie sprawdzając wcześniej wilgotność podłoża za pomocą...palca :)
STYCZEŃ
  •   teraz nadszedł czas na zakup azalii i kwitnących zwartnic...tak dla odrobiny radości :)
  • jeśli macie rośliny na parapecie możecie osłonić je od lodowatej szyby (jeśli to konieczne) za pomocą tektury,a od gorących kaloryferów styropianem włożonym w osłonki zewnętrzne lub po prostu pod doniczki.


No i to by było na tyle mądrości na dzisiaj :) Mam nadzieję,że choć jedna osoba uzna moje rady za przydatne :) Pozdrawiam :)

czwartek, 18 października 2012

Kiełkomania :)


     Dzisiaj coś na temat witaminek, których zimą może nam brakować, a żeby nie faszerować się chemicznymi suplementami witaminowymi....ja polecam kiełki....bowiem kiełki nasion są źródłem najcenniejszych dla organizmu składników odżywczych :witamin, mikroelementów. enzymów i innych składników wzmacniających. Te maleńkie roślinki są wielką bombą witaminową, a znane są nie od dziś, stosowano je jako żywność i lek już w starożytnych Chinach. Na Zachodzie uznane zostały stosunkowo niedawno, jednak szybko zdobywają sobie popularność i uznanie w czasach kiedy modne stało się zdrowe żywienie....kiełki są dużo bardziej wartościowe od "dorosłych" roślin gdyż w kiełkujących nasionach uaktywniane są enzymy, dzięki którym w młodych kiełkach powstają duże ilości witamin. Wielocząsteczkowe substancje zapasowe (białka,węglowodany i tłuszcze) skumulowane w nasionach są podczas procesu kiełkowania pod wpływem wilgoci,temperatury a przede wszystkim enzymów, rozkładane na związki proste, łatwo i szybko przyswajalne przez organizm ludzki. Enzymy biorące udział w rozkładaniu tych substancji ułatwiają również trawienie pokarmów jedzonych z dodatkiem kiełków...a no i kiełki są również mniej kaloryczne od samych warzyw i produktów z nich wytwarzanych :)
     Świeże kiełki pełne są wartościowego białka i kwasów tłuszczowych omega-3 oraz błonnika. Regularne spożywanie kiełków wzmacnia system odpornościowy, zapobiega wielu poważnym schorzeniom, a nawet nowotworom...no i oczywiście dostarcza nam witaminek,witaminek,witaminek i to dużych ilości :)
     Szczególnie wartościowe są kiełki brokuła, który jest niezwykle wartościowym warzywem zasobnym w witaminy A,C,B1,B2,PP, wapń, żelazo, fosfor, magnez. Najcenniejszy w brokule jest sulforafan - substancja antyrakowa, której stężenie jest w kiełkach 200 razy większe niż w samym brokule. Kiełki brokuła powinny być więc stałym elementem w diecie ludzi chorych lub zagrożonych chorobami nowotworowymi. W brokule i kiełkach jest również koenzym Q10 :) tak dla piękności :))
Lucerna natomiast polecana jest dla wegetarian. Roślinę tą Arabowie nazywali Alf-al-fa czyli "ojciec wszelkiego pożywienia". Jej kiełki są pełne żelaza i łatwo przyswajalnego białka. Starożytni arabscy wojownicy karmili swoje konie lucerną, ale także spożywali je sami, co pozwalało im zregenerować siły przed walką... pomysł na jedzenie kiełków przywędrował do Europy z Dalekiego Wschodu. Według chińskiej legendy kiełki odkryli żeglarze, którzy podczas długiej podróży w poszukiwaniu lądu spędzali długie tygodnie na pokładzie statku. Nie mając innego wyboru byli zmuszeni żywić się jedynym pozostałym na pokładzie pokarmem - suszoną fasolą, która pod wpływem wilgoci zaczęła kiełkować...odkryli wtedy,ze jest nie tylko smaczna ale także dodaje im sił. Od tego czasu spożywa się nasiona także innych roślin strączkowych, zbóż i nasion oleistych. Obecnie kiełki spożywa się jako niezwykle wartościowe uzupełnienie diety i ochrona przed wieloma chorobami cywilizacyjnymi, jak zawał, czy nowotwory.

Kiełki - hodowla domowa...
Gotowe kiełki są dziś ogólnie dostępne  w sklepach, jednak najwięcej wartościowych dla zdrowia substancji znajduje się w tych świeżo wyhodowanych. Poświęcając zaledwie kilka minut dziennie, możemy zapewnić sobie dostęp do pełnej witamin, ekologicznej żywności niezależnie od pory roku...
Nasiona na kiełki...
Do kiełkowania należy kupić specjalne nasiona przeznaczone do tego celu, gdyż są one wolne od pestycydów i innych substancji chemicznych, a nasiona przeznaczone do siewu gruntowego zawierają trujące środki konserwujące przez co nie nadają się na kiełki
Hodowla...
Wypłukane nasiona zalać w wyprażonym słoiku na kilka godzin letnią, przegotowaną wodą. Następnie wodę zlać a nasiona przepłukać, słoik nakryć gazą, obwiązać gumką i odstawić w ciepłe ale nie nasłonecznione miejsce...co najmniej 2 razy dziennie należy nasze przyszłe kiełeczki przepłukać wodą a jej nadmiar zlać,aby nam nasionka nie zapleśniały...po kilku dniach kiełki są gotowe do spożycia. Przed zjedzeniem najlepiej usunąć nasiona które nie wykiełkowały. W tym celu kiełki zalewamy dużą ilością wody, a puste łupinki nasion, które nie wykiełkowały, wypłyną na powierzchnię i łatwo będzie nam je zebrać :)
Można też hodować kiełki w specjalnym pojemniku-kiełkowniku, w którym jest to niesamowicie proste.Najczęściej kiełkownik składa się z 2 lub 3 nałożonych na siebie tacek, zbiornika wody i pokrywki. Po rozłożeniu nasion na tacki przepłukujemy kiełki 2,3 razy dziennie...i tyle :)

Gotowe kiełki najlepiej jest zjeść od razu, jednak to co nam zostanie można przechowywać w lodówce ok 7 dni...jednak przed włożeniem do lodówki trzeba je jak najlepiej osuszyć.



Zatem smacznego i na zdrowie :)

piątek, 5 października 2012

Na ziołowo...melisa lekarska

      Melisa lekarska jest wieloletnią rośliną o częściowo zimozielonych liściach, dorastającą do 90 cm kiedy hodujemy ją w ogrodzie, w przypadku hodowli domowej, na kuchennym parapecie występuje jako mała krzewinka. Jednak w takim wypadku potrzebuje co najmniej 5 godzin światła słonecznego dziennie lub 14-16 godzin światła sztucznego...liście melisy mają orzeźwiający cytrynowy zapach. Latem na końcach pędów, w miejscu połączenia liści z łodygą, pojawiają się małe jasnożółte lub białe kwiatki....
Melisa pochodzi z kolebki wszystkich ziół,czyli Basenu Morza Śródziemnego :) dziko rośnie w Afryce Północnej, Europie Południowej....a także Azji...ale jako,ze świat to teraz "duża wioska"...znana jest i uprawiana wszędzie...
     Oprócz walorów leczniczych,o czym za chwilę....jest również rośliną miododajną...i z tą miododajnością wiąże się jeden z greckich mitów, gdzie Melisa była nimfą, zakochaną na zabój w Zeusie i okazującą mu tą miłość namolnie czas cały, toteż pewnego pięknego dnia zirytowany Zeus, który jak wiadomo mieć mógł każdą,a owej nimfy nie darzył żadnym uczuciem, zamienił Melisę w pszczołę... a po śmierci...z małej pszczółki wyrosła roślinka,która swoim zapachem wabiła wszystkie owady do siebie...to tak w skrócie :)
Wracając do właściwości leczniczych, melisa znana jest przede wszystkim jako naturalny "uspokajacz", ale ma także wiele innych cudownych właściwości...świetnie sobie radzi z depresją, bezsennością oraz nerwicą, pomaga na wszelkiego rodzaju dolegliwości bólowe, pomaga na rozstrój żołądka, poprawia trawienie, działa przeciwbakteryjnie i przeciwwirusowo, regeneruje system nerwowy...i wiele,wiele innych...ha i pomaga nawet pozbyć się łupieżu...no cud normalnie :)
     Świeże listki są najlepsze, gdyż suszone tracą cytrynowy aromacik, należy zbierać je w trakcie wzrostu rośliny....wczesnym rankiem. Najlepiej obrywać je regularnie, gdyż to pobudzi roślinkę do produkcji nowych pędów...

wtorek, 2 października 2012

Kaktusy...kaktuski....kaktusiki....

      Kaktusy...zupełnie bez znaczenia jest to czy będą w kształcie kulki,czy długie i wysokie, kwitnące, czy nie...zawsze wprowadzą do naszego domu namiastkę pustyni...
Polecane przede wszystkim dla tych, którzy podlewania kwiatków nie stawiają na pierwszym miejscu swojej listy priorytetów :)

   Może na początek kilka, mam nadzieję przydatnych, rad...przy pracy z kaktusami noście grube rękawice ogrodowe....przy przesadzaniu chwytajcie kaktus w dwa kawałki styropianu albo szczypce kuchenne...a jeśli już się pokłujecie to do wyjmowania większych kolców używajcie pęsety a mniejszych wosku lub parafiny...no i to powinno wystarczyć aby praca z kolczastymi była miła i przyjemna :)



   Kaktusy to grupa sukulentów, a sukulenty to rośliny o grubych, magazynujących wodę liściach lub łodygach. kaktusy pochodzą z obu Ameryk. Występują na sawannach i pustyniach...ich kwiaty są bardzo atrakcyjne, jedwabiste i kolorowe...zazwyczaj gdy myślimy o kaktusach w głowie pojawia się nam obraz kulki lub cylindra, tak wyglądają młodziutkie kaktusiki. Dorosłe egzemplarze przypominają natomiast drzewa, krzewy...a nawet wieloramienne świeczniki.

     Kaktusy hodowane w domu nie wymagają wielu zabiegów pielęgnacyjnych, ale za to potrzebują dużo, dużo, dużo słońca!
I tak oto,zielone kaktusy, które nie maja kolców najlepiej czują się przy oknie, gdzie pojawiają się przedpołudniowe lub popołudniowe promienie słoneczne...kaktusiki z gęstymi kolcami i włoskami czują się świetnie w słońcu południowym...najfajniejsze natomiast jest to,ze z kaktusów możemy w doniczce stworzyć sobie prawdziwie fantastyczne kompozycje...sadząc je w mniejszych lub większych grupach...także w kwestii donic fantazja jest nieograniczona, gdyż kaktusy, jako rośliny podlewane niezmiernie rzadko i nie obficie, można sadzić w naczyniach bez dziurek...co prawda trzeba być wtedy ostrożnym w kwestii wodnej,ale za to możemy sadzić je w szklanych misach...glinianych garnkach...metalowych tackach...do wyboru do koloru....można rozsypać wkoło nich żwir...biały lub różnokolorowy i stworzyć tym sobie niezwykły mini krajobraz...



Bardzo fajnym przedstawicielem rodziny kaktusowatych jest "królowa nocy"

Generalnie kaktus ten rośnie przy samej ziemi, ale za pomocą długich, pełnych kolców pędów wspina się również na drzewa. Jego duże, pachnące kwiaty otwierają się w lecie zaraz po zachodzie słońca a zamykają tuż przed świtem.W domu najlepiej rośnie przy wschodnim lub zachodnim oknie...

     Aha i oprócz walorów estetycznych kaktusy cieszyć mogą i podniebienie...ich owoce to prawdziwa pychota...niestety w domu nie mamy co na nie liczyć...a wyglądają tak :



Pielęgnacja kaktusów :
  • ziemia w doniczce powinna mieć pustynny charakter, być piaszczysto-kamienista...najlepiej pójść na łatwiznę i kupić specjalną ziemię do kaktusów :)
  • kaktusy przesadzamy wiosną
  • latem należy je dużo podlewać,ale unikać zalegania wody...czyli podlewać ponownie dopiero gdy ziemia jest całkowicie sucha
  • od jesieni podlewać mało i nie nawozić
  • zimą trzymać kaktusy w chłodzie, ok. 10 stopni C, nie podlewać, ale od czasu do czasu zwilżyć ziemię w doniczce
No to bawcie się dobrze :)